NuPrime i Hegel - strefa kibica, audiofilskiego

13-09-2018

Strefa kibica (audiofilskiego)

NuPrime i Hegel

 

NuPrime DAC-9 + STA-9

 

No nie, no nie, no nie! Mój wzmacniacz znowu jest w serwisie (Mea culpa, to nie wina producenta, sam narozrabiałem). Ciężkie chwile bez ulubieńca pomaga mi przetrwać załoga salonu Premium Sound. Od sympatycznych Panów dostałem coś w rodzaju “samochodu zastępczego”. A, że jak to mówią: porażkę trzeba przekuwać w sukces, zamiast pomstować nad kiepską dolą, postanowiłem poszerzyć audiofilskie horyzonty i uważnie wsłuchać się w to, co mi tymczasowo w domu grało. I zacznę od mocnego komunikatu: Fezz Audio Titania - ponad wszystko (oczywiście w ramach rozsądnego sąsiedztwa cenowego). Jednak nie każdy przecież chce lub może, lub jest przekonany do lamp. A w takim przypadku, nie ma wyjścia, trzeba się rozejrzeć za rozsądną alternatywą tranzystorową.

Zatem zagościł u mnie pewien wzmacniacz za 15k PLN. Nie zagrało. Może taka arystokracja potrzebuje równie arystokratycznej kompani, żeby móc się wykazać? Kto wie… może? Za to taki dzielony zestaw NuPrime za 6,5k PLN pozostawił bardzo pozytywne wrażenia. Byłem nim szczególnie zainteresowany, gdyż był to pierwszy wzmacniacz pracujący w klasie D, z jakim przyszło mi mieć do czynienia. A no właśnie. Jest to zestaw składający się z przetwornika C/A DAC-9 doposażonego w przedwzmacniacz oraz wydzieloną końcówkę mocy STA-9. Tu jest miejsce na upgrade, bo końcówkę można uczynić monofoniczną, dokupić drugą i mieć monobloki. Szkoda byłoby przeoczyć, że oba moduły pozwalają na łatwą wymianę bezpieczników na audiofilskie, co może małym kosztem przynieść znaczącą poprawę dźwięku. Wyposażone są też w złącza XLR, których niestety nie miałem okazji wypróbować.

Duet gra w sposób bardzo charakterystyczny, przy czym określenie to nie zawiera w sobie żadnych negatywnych konotacji. Wręcz przeciwnie. To sprzęt stawiający na niedrażnienie słuchacza agresywnością, szklistością, zimnością, szorstkością, czy innym przekleństwem sprzętu grającego. Wszytko jest płynne, gładkie, przyjemne, relaksujące. To jest coś, co się od razu rzuca w uszy. Jest też coś, co nazywam wysokim poziomem łączności ze słuchaczem. Jeśli ktoś słyszał dobry wzmacniacz lampowy to wie, o czym mowa. Każdy sprzęt grający jest ułomny w stosunku do instrumentów na żywo, a jednak dobre wzmaki lampowe umiejętnie likwidują granicę między sprzętem, a słuchaczem. Ba, czasami nawet można odnieść wrażenie, że jej nie ma. Fakt, NuPrime nie potrafi tego zrobić w taki stopniu jak Titania, ale jednak coś w tej sprawie i to całkiem przekonująco kombinuje. Dla przykładu, wzmacniacz za 15k PLN, o którym wspomniałem wcześniej, “poległ” w tym elemencie w całości. A przecież to niezwykle istotne dla odbioru muzyki, by nie słyszeć barier między nią a słuchaczem. Co dalej? Analizowanie pod kątem przestrzeni, albo w rozbiciu na wysokie, średnie, niskie tony nie ma sensu. Dlaczego? Bo wszystko jest jak najbardziej normalne, nie skupia na sobie uwagi. I super, bo słucha się muzyki jako całości, a nie pojedynczych składowych. Jednak kompletując system grający na bazie NuPrime warto pamiętać o jednym: ze względu na ogólną łagodność przekazu, warto zadbać, by towarzystwo, czyli kable (w tym zasilający), źródło, być może kolumny, były dynamiczne. Ja na przykład zamiast gumowych, oryginalnych nóżek zastosowałem regulowane, metalowe stożki. I tak sobie myślę, że największym wrogiem NuPrime’a jest jego wygląd. A w zasadzie gabaryty. Mam wrażenie, że Polacy są zasadniczo konserwatywni. Ciężko sprzedają się kolumny inne niż w okleinie drewnianej lub czarnej, wzmacniacze muszą wyglądać, czyli mieć spore wymiary i wagę. A tu na platformie antywibracyjnej stoi sobie NuPrime. I jeszcze, żeby można było napisać, że nikt nie zwraca na niego uwagi to pół biedy. Ale on zwraca na siebie uwagę, ludzie, goście pytają: co to za chucherko. I co teraz? Mamy się przyznać, my, właściciele NuPrime’a, że na te dwa klocuszki wydaliśmy sześć i pół tysia? Jak się z tego wytłumaczyć laikom? Trudna sprawa. Ale jeśli ktoś nie ma tego rodzaju uprzedzeń to będzie miał w domu muzyczny „fun” oraz możliwość zbudowania systemu multimedialnego bazującego na DACu.

 

Hegel H90 wzmacniacz


A po NuPrimie zagościł u mnie Hegel H90 za ok 7300 PLN. Jest podobny do NuPrime w tym względzie, że zawiera wbudowanego DACa i szeroki komplet przyłączy umożliwiających podłączenie zewnętrznych źródeł. Normalnie, że kombajn multimedialny. Z tańszym kolegą łączą go również - zabawna rzecz: “problemy” z wyglądem. Tu nawet sprawa jest całkiem skomplikowana. Słuchając tego urządzenia i obsługując je, zdradzę od razu, z zachwytem, próbowałem sobie przypomnieć jego fotografie, które widywałem w pismach poświęconych audio. Z tego przypominania, wyszła mi konstatacja, że Hegel fotogeniczny nie jest. Jest takie określenie: niewyględny i ono opisuje Hegla genialnie. Ale to odnośnie fotografii.

Natomiast w bezpośrednim kontakcie, jeśli ktoś nie jest fanem barokowych ozdób, ale za to fanem piękna w ogóle, w tym piękna określanego siłą prostoty, to będzie zachwycony. Dziko zachwycony. Ten wzmak ma w sobie coś takiego, że mimo braku, teraz będzie w przenośni: pierścionków, wisiorków, złotych łańcuchów, albo może w ten sposób: będąc zupełnie bez makijażu, jednak robi coś takiego, że mając go na platformie antywibracyjnej odczuwa się radość. Czuje się do niego zaufanie. I ta przemiła obsługa, i ten fantastyczny wyświetlacz, ech… przyjemne to jak piątek po pracy. Brawa dla producenta. No dobra, ale to nie obraz na ścianę, żeby wyglądał. To jeszcze zagrać musi. Słyszałem wiele opinii na temat Hegla, że to wzmacniacz zimny, szklisty i takie tam. Mój system ma (niestety) inklinacje w takim kierunku, więc nawet obawiałem się, co usłyszę po uruchomieniu wzmacniacza. I…. ufff… odetchnąłem z ulgą. Żadnego stresu. Nie wiem jak zepsuty system trzeb mieć, żeby Hegel wystąpił w roli Królowej Śniegu. W moich realiach to był klocek, który dawał mnóstwo muzyki. Tu jeszcze raz muszę powtórzyć: to nie jest konkurencja dla lampowej Titanii, to zupełnie inna bajka, ale taka, z której można mieć mnóstwo zabawy. Informacji jest dużo, wiele słychać, przestrzeń jest wielka, bas bardziej konkretny niż z mojej lampy. I można posłuchać każdej muzyki.

Mam taki zestaw odsłuchowy złożony z utworów “od Sasa do Lasa”: Riverside: klimatyczna płyta Eye Of The Soundscape, to od niej zacząłem słuchanie i tu zdumiało mnie jak inaczej może zabrzmieć muzyka, którą dobrze znam. Inaczej, nie lepiej, nie gorzej. Titania stawia na klimat, a z Heglem tyle się dzieje, że nie wiadomo na co zwrócić uwagę. To nie to, żeby Titanii brakowało informacji, albo, żeby Hegel stawiał tylko na to. To nie tak. Hmmm… czasem trudno jest opowiadać dźwięk, polecam odsłuchy w sklepie.  Na Queen Of  The Stone Age: Villains, sprawdzam, czy sprzęt jest łaskawy dla szorstko nagranych płyt, Faithless: cudny utwór A Kind of Piece i już wiem, czy muzyka z danym sprzętem delikatnie faluje, czy nie , York: utwór The Swan Dive – chce się tańczyć, albo nie…., Brendan Perry: płyta Ark, to jak zaangażowane słuchanie mowy mędrca. Jeśli nie chce nam się słuchać z zaangażowaniem to znaczy, że sprzęt jest z drewna, lipowego niestety. Yello: płyta Toy, to przypadek szczególny, który zawsze brzmi fajnie, pytanie tylko jak bardzo fajnie. Bobby Rush: płyta Down In Louisiana to z kolei przykład na bluesowe kawałki według schematu ogranego do bólu, ale podane w tak wysmakowany sposób, że są jedną z moich ulubionych płyt tego gatunku.  

Na tym wszystkim Hegel odnajdywał się bez problemu. Gdybym miał go opisać możliwie najkrócej to bym powiedział, że to wzmacniacz wiele potrafiący. Właśnie tak. Chciałbym doświadczyć Hegla w systemie ułożonym pod niego, a nie w takim przypadkowym jak mój, na przykład opartym na bardziej muzykalnej niż moja listwie zasilającej (moja niestety nie wspiera średnicy). Wierzę, że byłoby jeszcze lepiej. I jeszcze jedna sprawa. Nie, dwie. Hegel jest nieco droższy od NuPrime. Ha-ha-ha: “nieco”… Czasami te osiem stów więcej to bariera nie do przejścia. Chodzi mi o to, że jest to sprzęt na mniej więcej tym samym poziomie cenowym. Ale tak naprawdę porównanie “jabłek do jabłek” jest bardzo trudne. Nu Prime to na tyle dobry grajek, że warto zainwestować w dobre kable zasilające (chociaż akurat w to, to warto zawsze i wszędzie). Czyli mamy dwa kable, a nie jeden jak w Heglu. Przy czym tysiak za kabelek to rozsądne minimum. Oczywiście można taniej. Ale po co wtedy kupować NuPrime’a? A tu jeszcze trzeba pomyśleć o interkonekcie, bo przecież zestaw bez łączności pomiędzy elementami nie zagra. Znowu, wydany tysiak nie będzie przesadą. Pozwoli systemowi rozwinąć skrzydła. Ale jak to wszystko zliczyć, to wyjdzie drożej niż za Hegla. A na dodatek ten ostatni ma więcej wejść do daca, więc na jego bazie można zbudować większy system. I co? Łatwo porównać? Chyba nie. A ponad wszystko, to są systemy oferujące zupełnie różny dźwięk. Tak bardzo inny, że jeśli spodoba się jeden to nie będzie rozważań, czy drugi jest lepszy, bo Hegel nie jest lepszą, dźwiękową wersją NuPrime’a, czy na odwrót. To inne światy. I tu muszę wrócić do Titanii, o której cały czas piszę, że oferuje lepszy dźwięk przy cenie 7500 PLN. Wszystko fajnie, tylko Titania nie zawiera DAC’a. A na zewnętrznego DAC’a trzeba wydać około dwa tysiaki, plus znowu interkonekt, taki za minimum tysiaka nie zaszkodzi, chiński, badziewny zasilaczyk warto zastąpić takim z prawdziwego zdarzenia (ja mam zrobiony przez przyjaciela na zamówienie, za przysłowiowe grosze. Ale przecież w sklepie osobny zasilacz też potrafi jedynkę z trzema zerami z konta wyssać). Robią się koszty. Jak widać porównywanie i wybór łatwy nie jest. Jedno jest pewne, nie porównujmy ceny do ceny, sprawdźmy jeszcze, co się za wymaganą przez producenta kwotą kryje. I cieszmy się, jest wybór.

Olo Gramofoniarz