Diwajsy Enacom - japoński tuning systemów audio.

20-08-2017

Diwajsy Enacom

Lubicie paradoksy?
Na co dzień pewnie nikt się nad tym nie zastanawia. A mi się jeden taki niedawno spodobał, bardzo nawet. A to za sprawą urządzeń Enacom Speaker  i AC Enacom Limited, obok których łatwo przejść obojętnie, a jednocześnie żal przejść obojętnie, bo przez ignorancję i/lub lekceważenie można sporo stracić. Przy okazji: słowo „urządzenie” jakoś nie za bardzo pasuje do opisania jednym słowem, czym jest Enacom. Lepiej pasuje angielskie: device, a jeszcze bardziej spolszczone “diwajs”.

Enacom AC Limited Edition
To może na początek: dlaczego łatwo na Enacomy nie zwrócić uwagi? Cóż, audiofile często skupiają się rzeczach wielkich (umownie, ideowo, chociaż rozmiar też ma znaczenie) kolumnach, wzmacniaczach, źródłach dźwięku. Już kable głośnikowe, zasilające, interkonekty, wzbudzają gorące dyskusje, czy pochylanie się nad ich jakością ma sens. Chyba jeszcze mniej uwagi poświęca się ustrojom akustycznym i antywibracyjnym (żeby nie było: to szkoda dla dźwięku i muzyki). Wiele rozwiązań z wymienionych sfer określa się mianem audiofilskiego voodoo. A tu mamy do czynienia z czymś małym literalnie. AC Enacom jest nieco tylko większy od wtyczki zasilającej, Enacom Speaker to już coś co spokojnie można nazwać “dyndadełkiem”. Gdzie tu powaga? Gdzie prezencja obiecująca ciekawe doznania? Opakowanie urządzeń nie pomaga, to po prostu zupełnie niepozorna foliowa zgrzewka, na której malutkimi literkami – to już nie na moje oczy – suchym, fachowym językiem króciutko napisano co to jest, co to robi i co z tego ma wynikać. Antymarketing po prostu: nic czaru, bajeru, zupełnie jak kobieta bez makijażu i ubrana w kombinezon roboczy – traktorzystka z plakatu z bardzo minionej epoki.

Enacom Speaker - Harmonix
A jak to działa, czyli dlaczego żal przejść obok Enacomów obojętnie? Za wyjaśnienie mógłby wystarczyć wspomniany opis z opakowania, ale przeczytać to jedno, a usłyszeć to zupełnie co innego. Zachodzące zmiany najłatwiej zauważyć i opisać odpinając po kolei “diwajsy” z systemu. Najpierw te głośnikowe, a potem zasilający (zabrakło mi czasu na odwrotną kombinację L).
Ale chwileczkę. Zanim do tego przejdziemy jedno zdanie czego ”diwajsy” nie robią. Otóż, nie zmienią barwy dźwięku. Jeśli mamy system, który niedomaga w tym zakresie koła ratunkowego nie dostaniemy.
Ale cała reszta…
Pierwsze skojarzenie jakie błyskawicznie pojawia się w głowie po wypięciu „diwajsa” to rozpadanie się dźwięku. Wszystko się rozłazi od dołu do góry jednocześnie się pogrubiając i jakby dostając kolców, co wierzcie mi wcale fajne nie jest, to jest trochę tak jakby szorstki wełniany sweter założyć na gołe ciało. A fuj! Tyle, że taki efekt dostajemy z dźwiękiem w uszy.
Bas robi się bułowaty, wysokie tony robią się chrapliwe, rytm i energię gdzieś diabli biorą, przestrzeń zanika.
A niech to! Przecież mówimy o całym zestawie niezwykle ważnych dla odbioru muzyki elementów.
Przy porównaniach robionych z winylem Duft Punk “Random Access Memory” jeszcze dramatu nie było. Po prostu zamiast genialnie robiło się mniej genialnie, a potem jeszcze mniej. Ale to taka płyta, że niemal na wszystkim gra fajnie, a im lepsze warunki jej dostarczymy tym więcej radochy dostaniemy. Jednak operacja stopniowego odpinania Enacomów z systemu przeprowadzana z winylowym Gladiatorem skończyła się masakrą. Na koniec zniesmaczony podniosłem igłę i nie chciało mi się słuchać dalej. Błee…. Gdy miałem jeszcze cały system w komplecie posłuchałem Slipknota z Tidala. Ale fajnie żarło! Motoryka, energia, czad!

Enacom Speaker Limited Edition Harmonix

W świecie audio co warto, a co nie warto jest niezwykle względne. Dla każdego oznacza co innego, bo zależy od konkretnego systemu, wrażliwości, upodobań, możliwości finansowych. Może spróbuję ograniczyć względność w ten sposób: niedawno zmieniłem wzmacniacz tranzystorowy na lampowy ponieważ zachwyciła mnie płynność , naturalność, obecność dźwięku w tym drugim. Po zapoznaniu się z “diwajsami” okazuje się, że można te cechy wynieść na wyraźnie wyższy poziom bez demolowania budżetu. Koszt* to zaledwie 390 pln dla Speakerów i 1049 dla AC. Dla osób posiadających drogie systemy taki wydatek to grosze.
Nie chcę nikogo na siłę zmuszać do zakupu, ale ... no właśnie, przejście obojętnie obok Eanocomów, nie sprawdzenie w swoim systemie to zwyczajne lenistwo i potencjalnie rozminięcie się ze Znaczącym Postępem. A przecież nie po to wydało się Kupę Kasy, żeby nie zrobić jeszcze tego jednego drobnego kroku. No chyba, że chodziło nie o dźwięk, a snobizm.
Dla osób, dla których zakup takiego lampowca jaki mam (Fezz Audio Titania) to poważne wyzwanie finansowe, wejście w posiadanie Enacomów może być świetną okazją do poważnego upgrade’u w finansowym zasięgu ręki.
No kurczę, zróbcie sobie dobrze i posłuchajcie tych maluchów.
Strona producenta http://www.combak.net/enacom/EnacomSeries.html, czyli Harmonixa 

Olek Gramofoniarz